logo BIPLogo Facebook

Podstawowe informacje

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej
53-611 Wrocław, ul. Strzegomska 6
e-mail: sekretariat@mops.wroclaw.pl
tel. 71 78 22 322
fax: 71 78 22 405

Godziny otwarcia

7.30 – 15.30
niektóre nasze biura mogą pracować
w zmienionych godzinach

Kasy

ul. Strzegomska 6
poniedziałek – piątek
10.00 – 14.00
w ostatni dzień miesiąca
10:00 – 12:00

Świadczenia rodzinne i alimentacyjne

tel. 71 79 99 274

Dodatki Mieszkaniowe

tel. 71 78 22 346
tel. 71 78 22 348

Karta Rodzina Plus
i Karta Dużej Rodziny

tel.  71 78 23 595
tel.  71 78 23 594
ul. Namysłowska 8
poniedziałek – środa i piątek
8.00 – 15.00
czwartek
8.00 – 16.30

Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności

tel. 71 78 22 360
tel. 71 78 22 362
tel. 71 78 22 363
e-mail: zon@mops.wroclaw.pl
pl. Solidarności 1/3/5 - III piętro, pokój 316
poniedziałek – piątek
8.00 – 15.00

 

Wyszukaj

30 maja dzień rodzicielstwa zastępczego logo projektu hasło: jesteś, więc jestem

30 maja-obchodzimy Dzień Rodzicielstwa Zastępczego uchwalony 24 maja 2006 roku, by rozwijać i popularyzować rodzicielstwo zastępcze w Polsce. Rodziny zastępcze wychowują i reprezentują dzieci, których rodzice nie chcą lub z różnych przyczyn (choroby, więzienie, uzależnienie) nie mogą się nimi zająć.

We Wrocławiu w rodzinnej pieczy zastępczej przebywa łącznie niemal 800 dzieci w ponad 600 rodzinach. Większość przebywa w 429 spokrewnionych rodzinach zastępczych.Pozostałe dzieci znalazły opiekę u rodzin niezawodowych, zawodowych oraz w rodzinnych domach dziecka. Ale na rodziców zastępczych nadal czeka niemal 440 dzieci z placówek opiekuńczo-wychowawczych, w tym 125 maluchów poniżej 10 roku życia. Aby zostać rodzicem zastępczym należy przejść około trzymiesięczne szkolenie obejmujące elementy prawa rodzinnego, wybrane elementy pedagogiki, psychologii rozwojowej i wychowawczej, wiedzę i umiejętności rozpoznania i oceny sytuacji rodzinnej dziecka, podstawową wiedzę o uzależnieniach czy informacje o instytucjach wspierających. Rodziny zastępcze wraz ze swoimi podopiecznymi maja zapewnione wsparcie specjalistów: psychologów, pedagogów, prawników…

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o rodzicielstwie zastępczym zadzwoń: +48 71 782 24 12 lub napisz: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Poniżej znajdują się opowieści pani Małgorzaty i pani Marzeny o tym, jak pomogły dzieciom potrzebującym wsparcia.

  • Pani Małgorzata Wójcik pełni funkcję zawodowej rodziny zastępczej, nie ma biologicznych dzieci i długo upewniała się, zanim zdecydowała się na krok, by zostać rodziną zastępczą. Od roku ma pod opieką troje rodzeństwa. Nie planowała brania pod opieki trójki dzieci i najbardziej bała się, że się z dziećmi nie polubi. Ma świadomość, że może być tak, że dzieci wrócą do rodziny biologicznej, ale czuje, że najważniejsze jest dobro dzieci. Opowiada o decyzji, początkowym stresie, radościach i możliwym powrocie dzieci do rodziny biologicznej.
  • Pani Marzena Bizińska pełni funkcję niezawodowej rodziny zastępczej. Została opiekunką swoich siostrzeńców. Stało się to niespodziewanie dla niej, a pierwszy wniosek do sądu pisała „na kolanie”. Obecnie ma przyznaną opiekę stałą nad chłopcami. Uważa, że najważniejsze jest to, by działać i dać dzieciom czas i miłość, a resztę można ułożyć. Jej biologiczne dzieci od dawna są dorosłe. 

Małgorzata Wójcik

 Nazywam się Małgorzata Wójcik. Jestem obecnie zawodową mamą zastępczą dla trójki dzieci. Są to moje pierwsze dzieciaki. Nie miałam planu, by na początku zdecydować się od razu na trójkę dzieci, ale przytrafiło się, że była trójka rodzeństwa w domu dziecka, a mi toku przygotowań na kursie szkoleniowym zaczęło zależeć, by to było rodzeństwo. Myślałam o tym, że rodzeństwo to jest coś stałego dla nich, że łatwiej im będzie, gdy będą miały kawałek swojego dawnego świata ze sobą.

O przygotowaniach

Przygotowałam się na szkoleniu, wcześniej poszłam do pracy w żłobku (ja z ekonomii przeszłam, więc musiałam się przygotować i sprawdzić siebie, czy faktycznie to jest coś, co chcę robić zawodowo). Wszystko mnie upewniało. Im bardziej słyszałam o problemach i sytuacjach dzieci, tym bardziej czułam, że chcę to zrobić.

Skąd pomysł na zostanie rodzicem zastępczym

Ja mam wrażenie, że od zawsze miałam takie pragnienie, żeby dzieciom pomagać. Mi wydawało się, że dla tych dzieci czas jest kluczowy, że to jest coś, co może nie było im dawane wcześniej, więc jest bardzo cenne. Dlatego rozważałam te opcje, gdzie można to połączyć zawodowo. Nie biegać z pracy i między gotowaniem ziemniaków próbować dzieciom wyłuskać czas.

Sam pomysł był od dawna, a pandemia pozwoliła mi zweryfikować różne rzeczy, zaczęły wracać marzenia, że chciałabym zrobić coś, co zawsze było w moim sercu. Czas pandemii był dla mnie czasem, kiedy mogłam pomyśleć, czego ja tak naprawdę chcę. Ja się dużo modliłam, się upewniałam, myślałam, chodziłam do ludzi którzy się tym zajmują, rozmawiałam i dawałam sobie czas, by zobaczyć, czy to faktycznie jest głębi serca i czy to faktycznie jakieś moje pragnienie, powołanie… jakkolwiek to nazwać.

O początkach

Jak tylko szkolenie się skończyło z tygodnia na tydzień zostałam mamą zastępczą trójki dzieci: Klaudii, Kacpra i Kamila. Wtedy miały 5, 8 i 9 lat. I zaczęła się nasza przygoda!

Z perspektywy tych paru miesięcy to na początku dałabym sobie więcej luzu! Za dużo się chyba stresowałam.

Logistyka i codzienna rutyna, która nagle się zmienia w życiu, te wszystkie rzeczy są na początku stresujące i bałam się, że sobie nie poradzę, albo nie odpowiem na potrzeby dzieci. Dzieci też są wtedy nakręcone, troszkę więcej dostają wolności niż miały w placówce, same nie wiedzą z czego mogą korzystać, więc to wszystko jest w dużym tempie i to jest wyzwanie. To jest taka zmiana dla wszystkich i trzeba się odnaleźć. Po prostu trzeba sobie dać czas.

Teraz to jest prawie rok już i po tym roku mogę powiedzieć, że naprawdę jest to coś wyjątkowego.

O dzieciach i uczuciach

Czy się chce, czy się nie, ma się więź z dziećmi, kocha się jak swoje i walczy się o nie. Ale faktycznie trzeba mieć gdzieś z tyłu głowy, że wrócą do rodziny biologicznej. Trzeba łapać taką perspektywę, żeby tym dzieciom po prostu było dobrze, żeby „wyszły na ludzi”, żeby miały szansę, a nie na tym konkretnie, żeby mieć je dla siebie!  A dzieciaki są wdzięczne, otwierają się. Jak im się daje i czas, i miłość, to nie ma możliwości, żeby się nie udało.

O własnym rozwoju

Nie można się nastawiać, że to będzie według naszego scenariusza. I ja z czasem rozumiem, że one mają swoją ścieżkę, że nie za wszystko jestem odpowiedzialna, nie na wszystko odpowiem. Więc uczę się używać „nie wiem”, „spróbujmy”, „zobaczmy”, „sprawdźmy” albo „przeanalizujmy, czy to wyszło, czy nie wyszło” i tak po prostu żyjemy dniem codziennym, staram się tym cieszyć i nie robić wielkich planów. I to mnie też dużo uczy, żeby żyć tu i teraz.

Przyświeca mi to, że dobro dzieci jest najważniejsze.

Muszę powiedzieć, że po tym roku czuję, że ja zmieniłam i to jest bardzo cenne dla mnie. Dzieci wyciągają z nas wszystko co najgorsze i co najlepsze, mi to daje też motywację do zmiany i chyba żaden proces moim życiu tak mnie nie zmienił, jak rok z tymi dzieciakami.

O obawach

Ja się bałam, że my się nie polubimy! To nie były całkiem malutkie dzieci i ja się zwyczajnie bałam, że się nie polubimy. Że chemia która powinna być – że jej nie będzie! Ja się chyba zwyczajnie bałam, że nie będzie „flow” między nami, że nie uda się dotrzeć do nich. Ale te obawy szybko odeszły.

O obawach przed powrotem dzieci do rodziny biologicznej

My jesteśmy w toku postępowania sądowego, więc powiem szczerze, że ja już to w sobie przerobiłam trochę na wyrost, że może być taka sytuacja, ja liczę się z nią. Ja założyłam sobie, że moim celem jest to, żeby dzieciom było dobrze. Po prostu. By miały szansę na normalne życie. Jeżeli mają wrócić do rodziny biologicznej, to żeby było im tam dobrze, żeby warunki były dobre, żeby mama czy tata poukładali sobie życie. Najbardziej nie chciałabym, żeby było tak, że one wracają i znowu jest coś źle, albo że muszą kolejne zmiany przechodzić. Bo adaptacja wymaga dużo wysiłku od tych dzieci, gdy z dnia na dzień życie się zmienia: pójście do domu dziecka czy pójście do rodziny zastępczej, powrót do biologicznej. Znowu zmiana życia o 180 stopni.

Więc to jest jedyne czego chciałabym, żeby miał jak najmniej tych takich zmian! Choć one są tak dzielne… Czasami sobie myślę, że dorosłemu jest ciężej, a ona się przystosowują, są wdzięczne i dają sobie radę. Naprawdę daję sobie radę. 

Czy warto

No więc myślę że bardzo warto i polecam, bo to są to są kochane dzieciaki. One są pełne miłości, potrzeb, przytulają się, są wdzięczne.

Nie ma dnia, żebym żałowała, że w taką stronę poszłam. I nie wróciłabym do takiej ścieżki, jak miałam, choć szanuje to, co było, bo dało mi możliwości – chociaż to, że trzeba mieć mieszkanie, trzeba mieć warunki, więc bez tej wcześniejszej drogi nie zrobiłabym pewnie teraz tego.

Marzena Bizińska prowadzi niezawodową rodzinę zastępczą od siedmiu lat. Pani Marzena jest ciocią chłopców, którymi się opiekuje, wcześniej opiekowała się nimi okazjonalnie.

O początkowych kontaktach

Pani Marzena często spotykała się z siostrzeńcami: Biorę dwóch chłopaczków na weekend, pójdę z nimi do aquaparku, pójdę z nimi do kina, po drodze zahaczymy o plac zabaw, jakieś fajne lody, odstawiam i już. Dzieci są szczęśliwe i ja też bo mogłam dać komuś się trochę radości i uśmiechu.

W którymś momencie życia dzieci „zniknęły” jej z pola widzenia – chciałam pojechać z prezentem, chciałam wyjść z nimi na plac zabaw. No i nie mogłam. Więc zaczęłam poszukiwania chłopaków. Okazało się, że wyprowadzili się do Gorzowa i mają nie lada problemy. Znalazłam adres, pojechałam, napisałam na kolanie wniosek do sądu o przyznanie mi opieki. W międzyczasie usłyszałam kiedy i gdzie jest sprawa, pojechałam na tę sprawę do Gorzowa i przyznano mi tymczasową opiekę nad chłopakami. Ja miałam naprawdę bardzo mało czasu na przygotowanie się na bycie z powrotem mamą, ponieważ moje biologiczne dzieci już dawno były dorosłe, już dawno opuściły gniazdo rodzinne, więc to był taki skok na głęboką wodę, taki nur na głębokość.

Młodszy miał 7 lat, obecnie ma niecałe 14, a starszy miał 9 i teraz ma niecałe 16, jesteśmy prawie 7 lat razem.

O dalszych formalnościach

Ja chyba po trzech miesiącach uzyskałam opiekę stałą. Po drodze było kilka kolejnych spraw sądowych, o rozszerzenie kompetencji mi, jako opiekunowi (mogłam decydować na tematy zdrowia i edukacji). Potem była kolejna sprawa i uzyskałam status opiekuna prawnego.

O relacjach z dziećmi

Te dzieci są takie nie bardzo ufne, wiadomo że będą się czepiać jak rzep, bo no nie mają nikogo bliższego, są ze mną, więc najbliższą osobą staję się ja. Próbujemy sobie zaufać, próbujemy wyważyć, co nam wolno, a co nie. Przestawiamy granicę i celowo mówię „przestawiamy” bo oni na bank próbowali i próbują dalej, a ja też sprawdzałam i sprawdzam, na co sobie możemy pozwolić, na co ja sobie mogę pozwolić. Po takim czasie znamy się bardzo dobrze.

Oczywiście o wszystkim rozmawiam z chłopakami. Tłumaczymy, zadają czasami bardzo niewygodne pytania, „strzelają” do mnie. 

Jak podsumować opiekę nad dziećmi

„Obóz przetrwania” z przymrużeniem oka. Jak wychowujemy swoje dzieci to też uczymy się ich. Tak samo ja musiałem się nauczyć chłopaków, a oni mnie. W sumie to jest też trochę coś innego, bo ja z biologicznym dzieckiem wiem, jak jego rozwój przebiega, tutaj w pewnych momentach ta wiedza mi gdzieś zanikła, bo ich po prostu nie widziałam i do wszystkiego trzeba było dochodzić. Co jest, co może być, jak się można zachować, co w tej głowie siedzi, a czym to może skutkować, jak wytłumaczyć, co przerobić? Dalej się siebie uczymy. W pewnym stopniu żeśmy się poznali, w ogromnym.  Jesteśmy w stanie przewidzieć swoje reakcje, zachowanie. No ale nie do końca, jak w każdej rodzinie.

Zachęta

Działajcie! Ludzie działajcie, bo te dzieciaki Was potrzebują! Potrzebują ciepła i miłości, a cała reszta to jest do zorganizowania po drodze. Ja nie miałam nic. Ja mam dalej 28 metrów mieszkania i my sobie tam dalej świetnie radę dajemy. I ja jestem z nimi sama. Dzieci chcą ciepła i miłości i odrobinę uwagi, a cała reszta przychodzi po drodze.  Sprawy techniczne są przerobienia. Na każdym etapie życia!

 Monika Jopek, z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Kierowniczka Zespołu Realizacji Zadań Organizatora Rodzinnej Pieczy Zastępczej

Rodzaje pieczy

Są różne rodzaje pieczy i każdy odnajdzie swoje miejsce w rodzicielstwie zastępczym.

 Pierwsza taką formą – i takich opiekunów mamy najwięcej – są rodziny zastępcze spokrewnione. To są osoby najbliższe dziecku w linii prostej: babcia, dziadek, brat, siostra.

Następnie są rodziny niezawodowe. Może być to dalsza rodzina: ciocia, wujek, chrzestna, chrzestny, kuzyn, kuzynka bądź  całkowicie obce osoby dla dziecka.

Mamy też takie formy rodzin zastępczych, które podpisują z nami umowę. Są to:

rodziny zawodowe zwykłe, zawodowe specjalistyczne dla dzieci chorych i rodzinne domy dziecka, gdzie przebywa do ósemki podopiecznych.

Takie mamy formy pieczy i myślę, że każdy znajdzie miejsce dla siebie.

Czym różni się piecza zastępcza od adopcji

Piecza zastępcza jest tymczasowa, a adopcja jest pełna, czyli na zawsze.

W pieczy zastępczej bardzo często dzieci mają ograniczoną sytuację prawną czyli rodzice – mama, tato – mają władzę rodzicielską albo jedno z rodziców ma władzę rodzicielską, ale drugie ma zawieszoną bądź jest jej pozbawione.

Piecza jest tymczasowa. A działania mają na celu powrót dzieci do swoich rodziców biologicznych, jeżeli jest oczywiście ku temu sposobność, albo – jeżeli nie ma takiej możliwości, a sytuacja jest uregulowana – by dzieci poszły do adopcji czyli znalazły rodzinę na stałe.

Więź z dzieckiem

Nawet jeżeli przejmujemy opiekę zdając sobie od początku sprawę z tego że, jesteśmy rodziną zastępczą czyli tymczasową, to jednak więzi się budują. I my na to wpływu nie mamy. Po prostu wiążemy się z tym dzieckiem.

Musimy jednak pamiętać, że rolą rodziny zastępczej jest pomoc jak największej liczbie dzieci. I mamy takie pogotowia i rodzinne domy dziecka, które pomogły pięćdziesiątce czy dwudziestce dzieci. Czyli jest szansa na to, że możemy pomóc nie jednemu dziecku, nie dwóm, tylko większej liczbie dzieci. A tych dzieci naprawdę jest bardzo dużo.

400 dzieci czeka w domach dziecka, z tego 100 to dzieci poniżej 10 roku życia, czyli takie, które już powinny się znaleźć w pieczy zastępczej.

Dzieci, które zostają u rodziców zastępczych na długo

Jest też sporo takich sytuacji, pamiętajmy o tym, że historie tych dzieci są bardzo różne i czasami jest tak, że dziecko nie może wrócić do rodziny biologicznej z różnych powodów i wtedy zostaje w rodzinnej pieczy zastępczej. Może tam może zostać do 18 roku życia, a nawet i dłużej jeżeli się uczy. Takie sytuacje oczywiście się też zdarzają i rodziny które, przyjmują opiekę nad dziećmi mają taką tego świadomość, że wspólna historia dziecka u nich może się przedłużyć.

W MOPS przez cały tydzień świętujemy z rodzicami zastępczymi. Zaczęliśmy od charytatywnego biegu rodzinnego 27 maja. 29 maja, w poniedziałek, rodzice zastępczy spotkali się na wykładzie poświęconym rodzicielstwu, w środę dzieci z rodzin zastępczych biorą udział w otwarciu Beach Baru Port Węglowy, a z okazji 1 czerwca Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej przygotował dla nich zajęcia.

 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zamknij